Despacito despacito…

Ostatnie etapy tegorocznego TdF zapowiadają nam najciekawszą rozgrywkę o miejsca na podium od wielu lat. Osobiście oczywiście nie trzymam kciuków za kolejny sukces Froome’a i jeśli nie uda mu się wygrać to będzie mi tylko trochę przykro ze względu na ogromną prace włożona dla niego przez Kwiatka.

Naprawdę ciężko znaleźć zawodnika z mentalnością zwycięzcy i mistrza, kogoś kto całe życie ściga się po to by wygrywać wyścigi, który z taką łatwością i uczciwością zmienia się w gregario nie patrząc na własne ambicje. A te mógłby Michał mieć, bo z jego formą zwycięstwo etapowe nie byłoby wielkim problemem.

Mówiąc o gregario mam duże wątpliwości czy Landa tak uczciwie pojedzie do samego Paryża. Wydaje mi się, że ma już podpisany kontrakt i jeśli tylko będzie okazja to zostawi  Chrisa z tyłu a temu zacznie się czkawka odbijając Tour z Wigginsem z 2012 roku. To, że nie podoba mu się rola gregario widzieliśmy już dwa lata temu na Giro d 'Italia jak płakał po tym jak mu kazano pomagać Aru. Obym się mylił, ale jeśli nie to będziemy mieli super spektakl na dwóch górskich etapach.

Za odwagę, wolę walki i determinacje w moim odczuciu TdF mógłby wygrać Bardet i zaraz za nim Aru. Nie nadrobią jednak raczej tyle czasu by czuć się bezpiecznie przed końcową czasówką w stosunku do lepszych czasowców; Froome’a i Urana.

Wszystko gdybanie, wiadomo. Ja zostawiam swoją trójkę z poprzedniego komentarza, Aru, Bardet, Froome, kolejność alfabetyczna, tylko dlatego bo nie wiem w kogo miejsce wrzucić Rigoberto. Kolarz o dużym doświadczeniu, bardzo inteligentnie jeżdżący, tutaj pokazujący wręcz życiową formę no i znakomity czasowiec… a gdyby tak on w Maillot Jaune na Polach Elizejskich? Despacito despacito… byłby numer.

Wszystkie teksty, rysunki, zdjęcia oraz wszystkie inne informacje opublikowane na niniejszych stronach podlegają prawom autorskim Sylwestra Szmyda. Wszelkie kopiowanie, dystrybucja, elektroniczne przetwarzanie oraz przesyłanie zawartości bez zezwolenia Sylwestra Szmyda jest zabronione.