No i się zaczęło

Pechowo co prawda ale wierzę, że nie ma tego złego… jak się zwykło mówić. Na pierwszym pomiarze czasu sześć sekund straty, później na szóstym kilometrze do mety guma, zmiana roweru na szosówkę, czyli wiadomo, że kilometr po kilometrze to już tylko straty, tym bardziej z góry. Bywa.

O generalce zapominam, ale może na którymś z etapów będzie mi łatwiej coś wymyślić. Tym samym nie mam już stresu myśląc o wietrze czy innych niespodziankach a koncentruję się na każdym dniu z osobna… czasówka będzie jeszcze jedna tak więc terenu mi nie zabraknie.