Tour de Suisse

Jedyny raz startowałem w tym wyścigu w 2001 roku, w moim pierwszym sezonie jako pro. Było to wtedy moim wielkim marzeniem wystartować właśnie w tym wyścigu. Teraz też się cieszę, że tu jadę.

Wyścig górzysty, jednak z jedną tylko metą pod górę. A to znaczy, że etapy będą bardzo otwarte dla wielu i będzie prawdopodobnie dużo walki na trasie. Już od jutra gdzie w końcówce jedziemy dwie rundy z ciężkim podjazdem od szczytu z którego niewiele brakuje do mety.

Podejrzewam, że Po Giro będzie mi szło w pierwszych dniach ciężej, ale wierzę, że w środę będę gotowy do walki na najcięższym etapie.

foto: rowery.org