Mogło być lepiej

Zjazdy, zimno i deszcz są elementami wyścigu… a poza tym dla wszystkich jest tak samo. Zapodzialiśmy się gdzieś na piętnaście kilometrów do mety i później już mogliśmy sobie gonić… Podjazd na metę trzy kilometry, później wypłaszczenie i ostatnie 500 metrów.

Noga „kręci” na pewno dużo lepiej niż w ostatnich dwóch latach kiedy to przygotowywałem się w podobny sposób.

Zobaczymy czy jeszcze coś się wymyśli na tym wyścigu, a jak nie to byle przejechać tracąc mało energii i uważając na głupie kraksy typu ta dzisiejsza Benny… złamanie obojczyka z przemieszczeniem i cztery zebra „zostały na asfalcie”…