Pierwszy etap górski za nami

… w ostatnich 80km blisko 50km to podjazd. Do tego deszcz i zimno które nie ułatwiły długiego etapu.

My jak zawsze z przodu, podjazd jednak nie pozwolił na większą selekcję, dawał złapać oddech i dobrze się jechało „po kole”. Zabrakło Capecchiego w końcówce z Ivanem i to był może jedyny błąd, bo albo Caruso lub ja mogliśmy dojechać z Ivanem do mety.

Jutro wygląda na to, że znów będzie deszcz. Poza tym trudniejszy etap, z krótkim ale cięższym niż dziś podjazdem na metę.

foto: bettiniphoto