Po co to było?

Właśnie wszedł dyrektor i powiedział, że generalka zostaje bez zmian. Nie wiem co kierowało organizatorem, że wystartowaliśmy dziś do niezmienionego etapu, ale wiem, że tym samym wyścig został zafałszowany i wygląda jakby już nie było dla mnie terenu do walki o dobrą pozycję w generalce.

Metę pod górę dziś można było zrobić, metę i tylko to. Od dwóch dni wiadomo było, że na 1800/1900 m gdzie mieliśmy dziś jechać trzykrotnie a dwa razy zjeżdżać, będzie śnieg, śnieg dawano już leżał od 1200/1400m, pomijając ulewny deszcz i max 7st. Tak więc na szczycie drugiej góry mieliśmy śnieg z deszczem, śnieg na drodze przez parę kilometrów i 2stC. Pomijając silny wiatr, my cali mokrzy i w dół… nie da się opisać tego zimna, przenikliwego zimna które „telepie” całym ciałem tak, że ciężko to opanować.

Taki przejazd miał być jeszcze jeden by później rozpocząć ostatni podjazd… no i w pewnym momencie zaczynając dosyć szybki z wypłaszczeniami podjazd 1kat, dyrektor mówi 10km do mety… co zresztą do niewielu dotarło… a odjazd 7 minut z przodu.

Po co to było? Nie narzekam, ale liczyłem na metę pod górę na Cataluni. W podobnych sytuacjach organizator „wycina” zjazdy i wcześniejsze wyższe góry i się jedzie ostatnią finałową górę. Nawet po śniegu, dla wiernych kibiców przywołuje TdR z 2002 roku czy TdAustria z 2005 gdzie ostatnie 4-6km jechaliśmy już po śniegu.

Rozpisałem się, nie ważne. Ivan jedzie do domu, znów wywrotka i uderzenie w kolano to samo co go pobolewało po P-N…