No i jesteśmy – 88. Giro d’Italia rusza

W ekipie luz i spokój ale jednocześnie koncentracja i determinacja osiągnięcia tego po co tu przyjechaliśmy! Podoba mi się ta atmosfera, podobna jak przed rokiem. Za poczucie humoru, czy raczej odpowiednią atmosferę poza wyścigiem (głównie przy stole) dba „Forna” czyli Paolo Fornaciari. Przyznam że czasem jest męczący, wręcz uciążliwy ze swoimi żartami i krzykliwym głosem, ale tak jest lepiej, weselej! Wczoraj przejechaliśmy trzy godziny dosyć żywo kręcąc tzn. ze średnią ponad 35 km/h. Dziś od rana padało, większość z nas jeździła na rolkach około godzinki. Tak i ja zrobiłem, a popołudniu gdy już nie padało i wyjechałem na szosę przejeżdżając samemu 55 kilometrów a jak wróciłem to właśnie wyjeżdżał „Gibo” razem z Damiano, którzy wcześniej byli na konferencji prasowej. „Martino” wysłał mnie w drogę razem z nimi i przejechaliśmy jakieś 40 kilometrów większość za samochodem i znaczną część w deszczu.

Tak minął mi ostatni dzień przed Giro. Czuję się dobrze, myślę że jestem dobrze przygotowany. Dawno nie jeździłem długich podjazdów, nie wiem jak będzie w górach, ale startuje ze spokojem i czystym sumieniem, że nie zaniedbałem nic w przygotowaniach. Czeka nas ciężka praca od pierwszego dnia. Jak powiedział dziś „Gibo” na odprawie, inni muszą widzieć że jesteśmy silną i dobrze zgraną drużyną. Podobnie powiedział „Martino” odnosząc się do „Gibo” i Damiano, że nasza siła jest w tym że oni będą razem, w zgodzie, zjednoczeni! Jak wszyscy to zauważą to zrozumieją, że ciężko będzie nas pokonać. Basta, bo jeszcze powiem za dużo! Nie liczcie na wojnę miedzy nimi, nic niespodziewanego się nie wydarzy.