Dziś dla mnie trudny dzień

… i wiedziałem wcześniej, że tak będzie. Sprawy nie ułatwiły mokre, śliskie i wąskie drogi. Już na pierwszym zjeździe po 5km wyścigu z przodu zostało max 50 kolarzy, głównie przez mnóstwo upadków właśnie na zjeździe.

Ja z kilkoma osobami doszedłem do czołówki po 80km gonitwy i przyznam że już miałem dość. Odpuściłem u podnóża długiego podjazdu.

Ciężkie to dla mnie wyścigi gdy najdłuższa prosta ma może 200m, niby nie ma podjazdów ale wychodzi 3200m przewyższenia na 160km a drogi są szerokie na połowę normalnych dróg. Ale to są uroki tego sportu i z pewnością ciekawiej niż być zamkniętym w hali lub stadionie. Dziś mógłbym jeszcze dodać wiatr 50km/h i temperatura minimalna 5stC.

Ładnie za to pojechali koledzy, Pater kierował cały etap i mu nie „styknęło” na samą końcówkę a Bole wyczekał i skończył wysoko. Trzy dni odpoczynku i od środy trenujemy rytm w Dubaju.